poniedziałek, 27 grudnia 2010

Goa

Witajcie po świętach!!! Podczas gdy Wy łasuchowaliście w najlepsze (śledziki, śledziki, śledziki: -), my zdążyłyśmy przemieścić się do Mumbaju, zapoznać z urokami jego nieturystycznej dzielnicy New Bombay oraz sprawdzić naszą wytrzymałość psychiczną podczas podróży lokalnym pociągiem (wisząc początkowo w drzwiach wagonu dla kobiet). Następnie przeleciałyśmy na Goa (55 minut lotu, poprzedzone ponad godzinnym przejazdem przez Mumbaj).  Warto wspomnieć, że tanie i małe - jak na warunki indyjskie - linie lotnicze GoAir wywarły na nas lepsze wrażenie niż narodowy przewoźnik Air India. Zabawnym elementem było ogłoszenie pilota, który zamiast miłego lotu, życzył nam „happy shopping” – zakupy są zdecydowanie narodową obsesją Hindusów, co dobrze rokuje ich gospodarce. (Podobny konsumpcyjny fenomen zaobserwowałyśmy w Chinach).

O Goa wszystko już chyba powiedziano, rzeczywiście jest tu pięknie, są palmy kokosowe i plaża (ta w Anjunie, gdzie się zatrzymałyśmy, akurat niezbyt spektakularna). Są też backpakersi z całego świata (czytaj: głównie z tzw. krajów Lonely Planet, t.j. Wielkiej Brytanii, Stanów, Australii, którzy uwielbiają przejechać pół świata, żeby później bawić się jak w domu - we własnym sosie, pijąc na umór i objadając się pizzą czy hamburgerami). Największą atrakcją Anjuny jest czynna 24h na dobę rave’owa tancbuda na plaży. Są tu też podstarzali hippisi, którzy przetaczają się pijani i upaleni po piasku, zaczepiają święte krowy i zachowują jak ostatni kretyni na wiele innych, dziwnych sposobów (większość uznałaby to pewnie za romantyczne -jeżeli jest coś romantycznego w niszczeniu sobie ostatnich szarych komórek a la Ozzy Osbourne – ja (J) muszę jednak przyznać, że jestem absolutnym dzieckiem backlashu i widok geriatrycznych Piotrusiów Panów wywołuje we mnie reakcję podobną do tej, która musiała towarzyszyć Pol Potowi, gdy po latach partyzanckiej walki i siedzenia w malarycznej dżungli, zobaczył na ulicach Phnom Phen długowłosych bonvivantów  :-).

Generalnie jednak bawimy się tu dobrze i odpoczywamy.  




4 komentarze:

  1. Szczesliwego Nowego Roku z Warszawy! Rodzice i brat

    OdpowiedzUsuń
  2. wreszcie Bartek mnie nauczyl jak sie zamieszcza komentarze. Mama

    OdpowiedzUsuń
  3. Justynko, starsi ludzie tez maja prawo do swoich przyjemnosci.J.P.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mamo (zakladam, ze J P to Ty ) - jesli pod pojeciem przyjemnosci rozumiesz branie narkotykow od rana i dreczenie bogu ducha winnych przezuwaczy, ktore tutaj maja status bostw, to jestes duzo bardziej liberalna niz Twoje dziecko, o co bysmy Cie nie podejrzewaly :-)

    Paulina, Twoja "konserwatywna" corka

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.