Swastyka
Swastyka kojarzy się w naszym kręgu kulturowym jednoznacznie negatywnie. Niesłusznie i niezrozumiale dla całego świata buddyjskiego i hinduistycznego, w którym jest ona starodawnym symbolem szczęścia i pomyślności - w tym finansowej; znakiem niektórych bóstw i ozdobą świątyń. Buddyjska swastyka ma ramiona odwrócone w lewą stronę, natomiast hinduistyczna w prawą, tak jak znany nam wszystkim faszystowski symbol. Buddyści umieszczają swastykę głównie w świątyniach. Hindusi niemalże wszędzie. Nad wejściami do domów, w sklepach, na samochodach, rikszach i skuterach - znak ten zawsze towarzyszy Ganeszy, wesołemu bóstwo o wyglądzie grubaska z głową słonia. Podobne znaczenie w hinduizmie ma symbol, wyglądający identycznie jak gwiazda Dawida. Po Delhi jeżdżą więc samochody, które na tylnej szybie mają przyklejoną kalkomanię, przedstawiająca swastykę wpisaną w środek gwiazdy Dawida. Czy dla nas, Europejczyków, może być coś dziwniejszego? Tutaj, jednak, są to symbole mające zapewnić pomyślność i dobrobyt, a nasze skojarzenia są Hindusom zupełnie obce.
Hinduskie kobiety mają zwyczaj malować lub usypywać z kolorowego proszku znak swastyki przed wejściami do domów, aby chronił on domostwo. Z tym zwyczajem wiąże się cudowna anegdota opowiedziana nam przez naszego indyjskiego przyjaciela, mieszkającego od wielu lat w Nowym Jorku. Nie raz i nie dwa zdarzyło się mianowicie, że do kogoś z jego hinduskich znajomych zjeżdżała w odwiedziny mama. W trosce o dobrobyt dziecka, mieszkającego tak daleko od domu, usypywała piękną, kolorową swastykę przed drzwiami wejściowymi. Po paru godzinach pukała do nich policja, zaalarmowana przez sąsiadów, zaniepokojonych faktem, że w okolicy pojawili się naziści, dosyć swobodnie demonstrujący swoje przekonania. Mama się tłumaczyła, policja nic nie rozumiała, a dziecko zyskiwało w sąsiedztwie nie najlepszą opinię.
Świątynia w Japonii |
Świątynia w Indiach |
Na drzwiach gdzieś w Indiach |
Buddyjska świątynia w Mongolii |
Metro w Delhi
W delhijskim metrze, parę miesięcy temu wprowadzono tzw. wagony dla kobiet. W każdym pociągu, pierwszy wagon przeznaczony jest tylko i wyłącznie dla nich. Informują o tym napisy i ogłoszenia podawane przez megafony, a na największych stacjach wejścia do specjalnego wagonu pilnowane są przez strażników.
Podobne rozwiązanie w teorii funkcjonuje od dawna w Tokio. Nawet napisy na wagonach i peronach w obydwu krajach utrzymane są w identycznej stylistyce. Z tą jednak różnicą, że japońskie rozwiązanie nie działa. Mężczyźni wsiadają do kobiecego wagonu i w nosie mają zakaz. Nikt go też nie egzekwuje, a Japonki - kobiety nad wyraz grzeczne i uprzejme - nie odważą się zwrócić mężczyźnie uwagi, że powinien opuścić wagon nieprzeznaczony dla niego. Hinduski natomiast nie mają żadnych oporów. Żaden facet się nie prześlizgnie. Gdy z rozpędu wsiądą do kobiecego wagonu, są natychmiast przeganiani do następnego i to nie przez strażników, tylko same pasażerki. Hinduskie kobiety, przez lata obmacywane w nieziemsko zatłoczonym metrze, korzystają ze swoich praw czasami bardzo gwałtownie. Swego czasu krążył w sieci oraz po międzynarodowych stacjach telewizyjnych (pokazywał go m.in. TVN) filmik, pokazujący scenę pobicia kilku mężczyzn, którzy wsiedli do kobiecego wagonu w delhijskim metrze i mimo ostrzeżeń nie chcieli z niego wysiąść. Nobliwe panie w sari i skromne studentki, spuszczające wzrok, gdy idą ulicą, rzuciły się na nich z pięściami, pazurami i wyrzuciły siłą z wagonu, a wszystkiemu przyglądała się policjantki, która zagrzewały panie do walki, kibicując im serdecznie. Może japońska telewizja powinna wyemitować ten filmik?
Piwo raz jeszcze
Wiemy już, że w Indiach piwo jest złem wcielonym, dlatego można je kupić w dziwnych, nielicznych miejscach i to po cenach bardziej norweskich niż indyjskich. Przyjęłyśmy to do wiadomości, nie pijemy, nasze wątroby będą nam wdzięczne. Nie zdziwiło nas, więc, że w Waranasi - świętym mieści hinduizmu - napisy wyraźnie zabraniają spożycia jakiegokolwiek alkoholu na terenie hotelu. Tym bardziej, że przeczytałyśmy wcześniej, iż picie napojów wyskokowych jest zabronione przy brzegu Gangesu, świętej rzeki. Nasz hotel, natomiast, położony był na samym nadbrzeżu.
Gdy więc wieczorem, w restauracji na dachu z pięknym widokiem na Ganges, podszedł do nas jeden z pracowników i wyszeptał „Beer, Lady? Really cold”, przez nasze zainfekowane umysły przebiegła myśl, że chce nas wystawić. Sprzeda nam piwo, a potem z hukiem wyrzucą nas z hotelu (parę dni pobytu w Indiach wystarczy, żeby niemal każdego zacząć podejrzewać o nie najlepsze intencje). Nic bardziej mylnego. Oczywiście nie miał żadnych złych zamiarów, połowa gości w restauracji piła piwo, patrząc na Ganges, a umyślny biegał do sklepu i wracał z nieprześwitująca, pobrzękująca torbą. Narzut cenowy – 100%. Chętnych – dużo. Biznes jak złoto. Z wyznawcami różnych religii jest już chyba tak, że tylko naprawdę nieliczni trzymają się ściśle reguł. A gdy w grę wchodzi dobry zarobek, liczba ta staje się jeszcze mniejsza.
Zakaz serwowania alkoholu obowiązuje nawet na pokładzie samolotów Air India. Tym bardziej w pociągach. Kolejne zdumienie ogarnęło nas, gdy w pociągu do Khajuraho (trzeba przyznać, że jedynym, w którym wagon zajęty był wyłącznie przez cudzoziemców), konduktor zapytał czy chcemy kupić od niego (przemycone) piwo. Indie nie przestają nas zaskakiwać.
Zaklejone twarze
Kolejną ciekawostką, zaobserwowaną tym razem w Radżasthanie, są odziani na biało mnisi, spacerujący po ulicach miasta z zaklejonymi twarzami. Nie ma to jednak nic wspólnego z zanieczyszczeniem powietrza – jak się okazało, są to, bowiem ortodoksyjni wyznawcy dżinizmu. Religia ta powstała już w VI wieku przed Chrystusem, a za jej założyciela uważa się Mahavirę. Dżiniści wyznają zasadę nie stosowania przemocy wobec żadnych żywych istot. To dlatego właśnie, niektórzy z nich zaklejają sobie usta, aby zapobiec w ten sposób przypadkowemu połknięciu jakiegokolwiek, najdrobniejszego nawet żywego organizmu.
Kozy w ubraniach
Zaobserwowałyśmy jeszcze jedno dziwne zjawisko – po ulicach wszystkich miast paradują kozy ubrane w sweterki i koszulki. Początkowo sądziłyśmy, że to głupi żart dzieciaków, ale po spotkaniu kolejnego przebranego zwierzaka, uznałyśmy, że nie może to być tylko dziecięcy wygłup. Popytałyśmy i się okazało, że rolnicy ubierają swoje kozy, które chodzą samopas, aby odróżnić je od innych. Nie wiemy co na to wszystko kozy, ale sprawiały wrażenie jakby kolor, krój i materiał szatek był im zupełnie obojętny.
Zakupy w aptece
Udałyśmy się do apteki, gdzie zrobiłyśmy typowe zakupy tzn. proszki przeciwbólowe, strepsils na gardło i parę innych drobiazgów, w tym dwie paczki podpasek. Obsługujący nas mężczyzna (oczywiście!) zachował kamienną twarz po naszej prośbie o te ostatnie, aczkolwiek kilku zgromadzonych wokół panów nie mogło ukryć podniecenia na widok tej niezwykłej sceny. Sprzedawca położył przed nami zamówione leki, a następnie udał się na tyły apteki, gdzie zaczął bardzo staranie owijać podpaski w stosy gazet. Następnie wsadził je do reklamówki (rzadkość w Indiach) i dopiero tak zakamuflowane nam wręczył. Efekt na zdjęciu poniżej. Nas natomiast nie opuszcza myśl, w jaki sposób tego typu zakupu robią miejscowe kobiety.
"wstydliwe" zakupy |
Bóstwo?
W Waranasi zaobserwowałyśmy najdziwniejszą figurę bóstwa lub świętego męża (?) w całych Indiach. W małej świątyńce, oprócz kwiatów i kadzideł, znajdowała się figura brodatego mężczyzny, o raczej europejskich rysach twarzy i zdecydowanie kobiecym biuście. Nie udało nam się na razie ustalić, o co może chodzić.
Dziewczyny, życzymy Wam miłych Indyjskich cieplutkich świąt :-) u nas zima, że ho, ho, ho!!! jak mawia przebrany na czerwono brodaty student w każdej galerii handlowej w Europie :-) a w Nowym Roku życzymy Wam dalszych niezapomnianych wrażeń
OdpowiedzUsuń(i dzielenia się nimi z nami) na szlaku Waszej wędrówki. Agnieska i Irek, wdzięczni czytacze :-)
PS. Jesteśmy pewni, że ogłosicie drukiem Wasze impresje - już stoimy w kolejce po egzemplarze autorskie. To taki nasz pomysł na biznes (dla Was) :-)