wtorek, 28 grudnia 2010

Pierwsza tercja za nami

Jutro mijają dokładnie 4 miesiące od dnia, kiedy żegnane przez naszych przyjaciół, wsiadłyśmy do pociągu na warszawskim Dworcu Centralnym. Były to, z pewnością, najintensywniejsze i najbardziej obfitujące we wrażenia 4 miesiące naszego życia. Z jednej strony ciężko w sumie uwierzyć, że minęło tylko tyle(Rosja i Bajkał wydają nam się naprawdę odległe), z drugiej zaś, czy to możliwe, że za nami już 1/3 zaplanowanej trasy?

W mailach często pytaliście nas, czy nie jesteśmy już zmęczone nomadycznym stylem życia, jaki przyszło nam wieść. Oczywiście, czasami podróżowanie lokalnymi środkami transportu jest bardzo męczące, podobnie jak brak stałego lokum. Staramy się jednak minimalizować niedogodności z tym związane. To dlatego właśnie zawsze, gdy to tylko możliwe, rezerwujemy z góry noclegi w hotelach (uwielbiane przez część backpackersów bieganie po nowym miejscu z ciężkimi plecakami na grzbiecie i szukanie wolnych miejsc wydaje nam się wyrafinowaną torturą, szczególnie, gdy można tego uniknąć małym lub zerowym kosztem), staramy się wybierać pokoje prywatne (raczej z łazienką), chyba, że nie ma innej możliwości. Wtedy dormem nie pogardzimy. Nie korzystałyśmy także z opcji coachsurfingu – traktujemy ją jako coś więcej niż „nocleg za darmo”, bardziej jako wymianę międzyludzką, wymagającą dużego zaangażowania emocjonalnego. Bez wątpienia jest to wspaniała sprawa, jednak w naszym przypadku (czyli dłuuugiej tułaczki z męczącymi przejazdami) poczucie pewnego „długu” wobec gospodarzy (nie materialnego, oczywiście) byłaby dla nas trudne. Wiele osób pytało nas dlaczego nie korzystamy z możliwości jakie daje coachsurfing. Sądzimy, że głównymi powodami są nasza duża potrzeba prywatności i niezależności oraz nasze charaktery. Obydwie jesteśmy bowiem urodzonymi podglądaczkami – naszym żywiołem jest zdecydowanie bardziej voyeryzm, niż obserwacja uczestnicząca. Nie zamykamy się na ludzi, ale wolimy stać cicho z boku, patrzeć i słuchać. Doskonale rozumiemy jednak, że są to kwestie czysto indywidualne, a wielu naszych znajomych ma doskonałe doświadczenia z coachsurfingiem.  Dla wielu osób jest to fantastyczna możliwość taniego zwiedzenia świata. 

Część osób zastanawia się także jak radzimy sobie z finansami w podróży. W tej chwili lekko przekraczamy założony budżet (o około 12%), ale, de facto, naruszyły go tylko i wyłącznie pobyty w Rosji, Japonii i Hongkongu. We wszystkich pozostałych krajach nie przekraczałyśmy wyznaczonego dziennego limitu. 

Na koniec, to, co najważniejsze, czyli odpowiedź na pytanie, jak nam się to wszystko do tej pory podoba? Odpowiedź jest tylko jedna: BAAARDZO! Jedynym założeniem naszej wyprawy był absolutny brak jakichkolwiek założeń. Nie miała być ona wyczynem, dlatego nie narzucałyśmy sobie żadnych wstępnych ograniczeń, np., że będziemy przemieszczać się za wszelką cenę lądem i wodą, że wrócimy dokładnie rok po wyjeździe (najlepiej pociągiem), etc. Jedziemy dokąd chcemy i tak jak chcemy. Gdy się męczymy, zwalniamy, gdy odwiedzają nas znajomi, przyśpieszamy. Oczywiście pilnujemy założeń budżetu, niemniej nie wpadając w przesadę. Jeżeli miałybyśmy zrezygnować ze zwiedzenia wyjątkowo pięknego i ważnego miejsca, na pewno wysupłamy na to dodatkowe środki i ewentualnie wrócimy do domu wcześniej.

I to w sumie tyle. Cały czas nasza podróż przynosi nam satysfakcję, dostarcza nam różnorodnych wrażeń i refleksji, a to, co widzimy, nie przestaje nas zadziwiać. Mamy nadzieję, że tak pozostanie, nie tylko przez najbliższych 8 miesięcy…

Rosja - Bajkał

Mongolia - pies, którego nie zapomnimy, gdybyśmy spotkały go w Polsce, mieszkałby już nami

Chiny - staruszek z Pingyao marzył o zdjęciu

Wietnam

Japonia

Kambodża - Uwaga na słonie!

Indie - scena na dachu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.