|
Napis na chodniku "Każda sztuka jest polityczna" |
Argentyńczycy są niewątpliwie bardzo rozpolitykowanym narodem. Protestują dużo, głośno i na każdy temat. Swoje poglądy demonstrują nie tylko na plakatach, ale również na murach i t-shirtach. Najprostszym sposobem nawiązania rozmowy jest wspomnieć Panią Prezydent, Cristinę Fernández de Kirchner, ponieważ każdy Argentyńczyk albo ją kocha, albo serdecznie nienawidzi. Wystarczy jedno słówko i następuje po nim dwudziestominutowa tyrada na jej temat. Ale o pani de Kirchner w osobnym poście.
Pierwsze, co usłyszałyśmy po dojechaniu do Córdoby, to: „Macie szczęście, że udało wam się dojechać, właśnie zaczął się strajk kierowców autobusów”. Podobno trwa on nadal, choć firma, która sprzedała nam bilety na następny (bardzo długi, wiodący aż do Patagonii) odcinek podróży, nawet się na ten temat nie zająknęła. Związki zawodowe i temat praw pracowniczych są tu jednymi z najbardziej eksploatowanych. Na każdym słupie można znaleźć plakat, ogłaszający protest przeciwko wyzyskowi różnych grup zawodowych. Nie wiemy czy sytuacja argentyńskich pracowników jest rzeczywiście tak zła, faktem jest jednak, że jest to pierwszy kraj podczas naszej podróży, w którym banki zamykają się o 16-tej, knajpy nie otwierają swych podwoi przed 13-tą, a dostanie piwa po 21-ej graniczy niemal z cudem. Meksykanin, poznany w Buenos, nie mógł wyjść ze zdumienia, że w całym San Telmo nie ma ani jednego sklepu otwartego późnym wieczorem. Uznał, że w Meksyku byłoby to nie do pomyślenia. Bardzo go ucieszyła wiadomość, że w Warszawie również.
Dziś jest święto narodowe, rocznica wojskowego zamachu stanu z 1976 roku. W związku z tym, ulice Córdoby zostały zalane przez rozliczne demonstracje. Głośny, wesoły pochód z klaunami, bębnami i tańcami, paradoksalnie, poświęcony został pamięci ofiar junty. W naszym kręgu kulturowym stanowiłby najbardziej niezwykły sposób celebrowania pamięci o zmarłych, tutaj jednak uznawany za właściwy. Gdy kolejna demonstracja zamknęła nam drogę, skręciłyśmy na skrzyżowaniu tylko po to, aby wpaść w sam środek… pochodu. Tym razem protestowali członkowie Ruchu Rewolucyjnego im. Tupaca Amaru. Organizacja ta uważana jest przez rząd USA za terrorystyczną. Marksistowska partyzantka działa głównie w Peru, ale jej członkowie i w Córdobie maszerują z Che Guevarą na sztandarach. Nawet jeśli ktoś ich nie kojarzy, zapewne będzie pamiętał głośne zajęcie ambasady Japonii w Peru w 1996 roku, gdzie, w trakcie przyjęcia, do jej budynku wtargnęli terroryści i wzięli zakładników. Telewizje całego świata relacjonowały na żywo z Limy akcję odbicia zakładników. Dziś w Córdobie, sztandary Ruchu Rewolucyjnego im. Tupaca Amaru niosły kobiety, mnóstwo dzieci, starsi mężczyźni. Nikt nie wyglądał na terrorystę, ale - jak wiadomo - pozory mylą.
|
Zdjęcia ofiar rządów junty |
|
Demonstracja upamiętniająca zaginionych i zamordowanych |
|
Ruch Rewolucyjny im. Tupaca Amaru |
W Argentynie protestują dosłownie wszyscy. Na każdym z dużych placów Buenos Aires, na którym byłyśmy, stały rozbite namioty z transparentami. I tak, o swe prawa walczą tu weterani wojny o Falklandy/Malwiny, przedstawiciele wspólnot indiańskich, a matki zaginionych podczas rządów junty wojskowej w latach 70 - tych, od 30 lat przychodzą w każdy czwartek na Plaza de Mayo, odziane w białe chusty.
|
Weterani wojny o Falklandy/Malwiny protestują na Plaza de Mayo; na pierwszym planie rysunki białych chust, symbolizujących Matki z Plaza de Mayo |
OOoo, to widzę, że się nic nie zmieniło - też pamiętam i protesty, i pochody i strajki autobusów ( i też właśnie "mieliśmy szczęście" w Cordobie, bo wyjeżdżaliśmy dzień po strajku).
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, fajne te autobusy :)Jestem ciekawa, ile czasu się jedzie z Cordoby do Patagonii.
ponoć 20h do Puerto Madryn, ale zobaczymy jak to wygląda w praktyce :-P Pozdrawiamy!
OdpowiedzUsuńJ&P
Sporo, ale przynajmniej czuje się tą przestrzeń! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń