wtorek, 1 marca 2011

Kangury i nie tylko...

Siłą Australii nie są oczywiście zabytki, ale oszałamiająca wręcz przyroda.  Można spędzić rok, jeżdżąc po bezdrożach tego kraju, przejechać go wzdłuż i wszerz i nie zobaczyć wszystkiego. Niewielu jest to dane, nam na pewno nie tym razem. Wystarczy jednak przejść się do Ogrodu Botanicznego (wstęp gratis) w Sydney lub pojechać do oddalonego zaledwie o 70 km od miast, Parku Narodowego Gór Błękitnych (Blue Mountains), aby zobaczyć żyjącego dziko kangura, latające nad głowami stada papug kakadu, wielkie nietoperze, zwane tu latającymi lisami, 3-metrowego pytona diamentowego oraz widoki górskie, mogące śmiało konkurować z Wielkim Kanionem rzeki Kolorado.
W torbie jest maly kangur...

ktorego lepiej widac tutaj :-)



Nietoperze sa wszechobecne w Sydney



To nasze pożegnanie z Australią.  Odezwiemy się z Auckland. Nie wiemy jak będzie wyglądała nasza podróż po Nowej Zelandii, na pewno musimy ominąć Christchurch, którego centrum jest zamknięte i tak pozostanie zapewne jeszcze przez kilka tygodni. W Górach Błękitnych poznałyśmy dwóch nastoletnich Duńczyków, którzy przeżyli trzęsienie ziemi w Christchurch, ale stracili cały swój dobytek i po błyskawicznym otrzymaniu nowych paszportów (ciekawe jesteśmy czy polska ambasada byłaby równie sprawna jak duńska – chłopcy nowy paszport dostali po 1,5 dnia), dotarli do Australii w jednych spodniach i podkoszulku. Nam nami opatrzność czuwała do tej pory i mamy nadzieję, że tak pozostanie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.