piątek, 11 marca 2011

Maorysi

Spędziłyśmy w Australii tylko tydzień i z wyjątkiem wyjazdu do Blue Mountains, nie ruszałyśmy się poza Sydney.  Bardzo nas jednak uderzyło to, że na ulicach, poza nielicznymi przedstawicielami krajów Dalekiego Wschodu, reszta ludności jest biała jak papier. Nawet Warszawa wydaje się być bardziej kolorowa niż Sydney. Nieoficjalnie mówi się, że Australia przez lata prowadziła politykę imigracyjną, którą można złośliwie nazwać „Biała Australia” - osoby o ciemniejszym odcieniu skóry po prostu nie były wpuszczane. Coś musi w tym być, ponieważ wszędzie na świecie można zawsze spotkać jedną etnię, a mianowicie Indusów. Mieszkańcy subkontynentu są zapewne najbardziej mobilną nacją świata, a w Sydney nawet ich obecność nie jest zbyt widoczna. Tym, co jednak uderza najbardziej, jest brak w mieście Aborygenów. Australijczycy mają bardzo dużo na sumieniu odnośnie polityki w stosunku do autochtonów, ale wydawało się, że czasy się zmieniły. Chyba jednak nie tak bardzo, bo w ciągu ponad tygodnia widziałyśmy w Australii jedną aborygeńską kobietę i z pięciu mężczyzn (najczęściej zarabiających graniem na ulicy). Ciekawie pisze o sytuacji Aborygenów Howard Jacobson z książce „In the land of Oz” (wedle naszej najlepszej wiedzy nie została ona przetłumaczona na polski), która jest zapisem jego podróży po Australii w późnych latach 80-tych. Tam też wspomina jak zasadniczo różna jest sytuacja Maorysów w NZ. Przy bardzo ograniczonym dostępie do internetu i niemożności korzystania z bibliotek, nie udało nam się znaleźć żadnych naukowych wytłumaczeń tego zagadnienia, ale różnica między Australią i NZ jest widoczna gołym okiem. Maorysi są po prostu częścią NZ, a elementy ich tradycji stanowią element kultury NZ. Widoczne to jest zarówno w języku, do którego weszło wiele słów zaczerpniętych z maoryskiego, jak i symbolice. Napisy są umieszczane w Nowej Zelandii w obu językach, mimo że znajomością maoryskiego pochwalić się może tylko 4% społeczeństwa. Najciekawszym przykładem przenikania tradycji jest haka, tańczony przed meczami rugby przez zawodników z Nowej Zelandii. Dawniej, był to taniec, wykonywany przez maoryskich wojowników przed bitwą w celu wystraszenia przeciwnika. Nieodłącznymi atrybutami haka były (i nadal są) tatuaże i groźnie wyciągnięte języki. Dziś, najbardziej znaną wersję tańca prezentują przed walką na murawie All Blacks, czyli „Cali Czarni”, narodowa duma Nowozelandczyków. Trzeba przyznać, że rzeczywiście robią to wspaniale – zwróćcie uwagę, że mimo iż nie wszyscy zawodnicy są Maorysami, wkładają w haka wiele serca. Miny rywali mówią same za siebie:



Statystyki wskazują na to, że Maorysi są słabiej wykształceni, młodziej umierają i stanowią większość mieszkańców zakładów penitencjarnych NZ. Mimo tego, na pewno, nawet na podstawie bardzo pobieżnych obserwacji, nie można stwierdzić, że stanowią oni margines społeczeństwa. Są politykami, pracują na wszelkich dostępnych stanowiskach oraz są powszechnie widoczni. Zarówno w Auckland, które można uznać za lokalny odpowiednik Sydney, jak i w mniejszych miejscowościach, Maorysi po prostu są. W Rotorua mieszkałyśmy na campingu prowadzonym w większości przez Maorysów. Tam też spotkało nas ciekawe zdarzenie – połowa ośrodka (obok namiotów i camperów były też pokoje) została zajęta przez drużynę, która przyjechała wziąć udział w maoryskim turnieju rugby Wyspy Północnej. Co ciekawe, obok śniadoskórych chłopców stanowiących zasadniczą część drużyny, w maoryskim turnieju występowali również ich kuzyni, których biała cera i rude włosy wskazywałyby raczej na irlandzkich przodków. Chłopcy, dzień przed meczem, ćwiczyli haka nad basenem, który zapewne pomógł im, bo swój mecz wygrali.

Nowozelandczycy są dumni ze swojej maoryskiej tradycji i podkreślają to, gdy tylko mogą. Na lotnisku przyjezdnych wita napis Kia Ora, czyli maoryskie powitanie. W muzeum Te Papa w Wellington, w dziale poświęconym historii najnowszej opisane są trzy wydarzenia, które w latach 70-tych i 80-tych poruszyły cały naród i stały się przyczyną ogólnokrajowych protestów i demonstracji. Były to kwestie związane z aborcją, prawami gejów i lesbijek oraz… wizytą reprezentacji RPA w rugby. W czasie trwania apartheidu, wszyscy reprezentanci RPA musieli być biali. Drużyna rugby oczywiście też. Co więcej, przez lata Nowa Zelandia wysyłała na turnieje do RPA swoją własną drużynę „oczyszczoną” z rasowo niewłaściwych zawodników, czyli z Maorysów. Powodowało to skargi w kraju i gdy w 1981 roku drużyna RPA przyjechała na turniej do Nowej Zelandii, protesty wybuchły z całą siłą.  Skończyło się na odwołanych meczach, ulicznych zamieszkach i częściowym bojkocie rozgrywek.  Sami Nowozelandczycy byli podzieleni, ponieważ wielu z nich hołdowało hasłu „zero polityku w sporcie”.

źródło: Wikipedia
Na pewno istnieją poważne i naukowe opracowania dotyczące zarówno historii, jak i sytuacji współczesnej Maorysów. My możemy jedynie podzielić się własnymi obserwacjami, zgodnie z którymi Maorysi stanowią nieodłączny i bardzo interesujący element kultury Nowej Zelandii. To, co rzuca się w oczy, to duma mieszkańców wysp z tego, że Maorysi byli tu pierwsi, a następnie, nie bez konfliktów i poważnych nieporozumień (dotyczących chociażby własności ziemi), udało się stworzyć dwujęzyczne i multikulturowe społeczeństwo. W Australii nie udało nam się dostrzec odwołań do tradycji aborygeńskiej, na pewno też nikt na lotnisku nie wita przyjezdnych w jednym z języków aborygeńskich. Może dlatego, że wiele z nich wymarło? 

5 komentarzy:

  1. Jak tam dziewczyny? Bezpieczne jesteście?
    Arek

    OdpowiedzUsuń
  2. A jaką religię wyznają Maorysi?
    Jak wogóle z religią jest na Antypodach?

    OdpowiedzUsuń
  3. W Sydney może Aborygeni nie są tak widoczni, ale już Canberze widziałam ich sporo. Leżą w parkach i piwo piją...

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak. Dzieki. Bylo ogloszenie o zagrozeniu tsunami, ale wczoraj w nocy ograniczono je do Auckland i plazy. Trzymamy sie wiec z daleka od plazy. Plus na nasze szczescie jestesmy na dalekim poludniu.

    JiP

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tego co wiemy, Maorysi są głownie wyznawcami różnych odłamów protestantyzmu. Choć z pobieżnych obserwacji wynika, że religia nie gra istotnej roli na Antypodach. Kościołów jest niewiele i w większości stoją puste.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.