sobota, 5 lutego 2011

Zdrowie w podróży - cz. 1



Zgodnie z obietnicą daną w komentarzu, zamieszczamy post o szczepieniach i zdrowiu w podróży. Pisałyśmy kiedyś na ten temat na innym blogu. Jako że niewiele osób miało okazję przeczytać wspomniany tekst, pozwalamy sobie go przekleić, uzupełniając nieco:

W każdym zakątku świata, który odwiedziłyśmy, spotkać można pewien typ podróżnika, który utrzymywać będzie, że szczepionki i antymalaryki to wymysł pazernych koncernów farmaceutycznych, a najlepszym remedium na choroby tropikalne jest czosnek lub wódka. Gdy dwa lata temu J zdarzyło się leżeć w warszawskim Szpitalu Zakaźnym, mogła na własne oczy obserwować do czego prowadzi tego rodzaju myślenie - na jeden z oddziałów, z objawami wirusowego zapalenia wątroby typu A, prosto z lotniska, przywieziona została połowa uczestników pewnej wycieczki do Egiptu.  Nie musimy dodawać, że tej przykrej sytuacji można było zaradzić dzięki jednej, łatwo dostępnej szczepionce. 

Na co i gdzie się szczepić?  W Warszawie szczepienia przeciw chorobom tropikalnym wykonywane są w Sanepidzie na ulicy Żelaznej (poza Warszawą – w wojewódzkich stacjach sanitarno – epidemiologicznych oraz w niektórych, wybranych przychodniach). Również tam otrzymuje się międzynarodową żółtą książeczkę, która poświadcza, że jej właściciel posiada ważne szczepienie przeciw żółtej febrze. Posiadanie takiego dokumentu jest wymagane przy wjeździe na terytorium niektórych krajów, np. afrykańskich (i naprawdę egzekwowane wbrew opinii wielu osób, które twierdzą, że to martwy przepis, chociażby w Mali). Wpisywane są do niej również pozostałe szczepienia. To przeciw żółtej febrze podawane jest w jednej dawce i daje odporność na 10 lat.  Jest to jedna z tych szczepionek, które każda osoba, udająca się do Afryki lub Ameryki Południowej, mieć powinna. Choroba jest śmiertelna, zarażenie następuje w wyniku ukąszenia komara czyli zdarzenia, którego nie da się nijak uniknąć. 

Dobór szczepionek zależy, rzecz jasna, od chorób występujących w miejscach, do których się udajemy; zawsze zaleca się jednak wykonanie zastrzyków przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby typu A i B, ochrona tego rodzaju przyda się wszak także w Polsce.  WZW typu A przenosi się drogą pokarmową, natomiast typu B jest chorobą wszczepienną. Biorąc pod uwagę standardy higieniczne panujące w wielu krajach, warto w to szczepienie zainwestować. Składa się ono z 3 zastrzyków, szczepionka działa przez 10 lat.

Innymi popularnym szczepieniami są: 
 
- szczepienie przeciw durowi brzusznemu (tyfus): jedna dawka, okres działania: 3 lata;
- szczepienie przeciw chorobie meningokokowej: jedna dawka, okres działania: 3 lata;
- szczepienie przeciw poliomyelitis: jedna dawka przypominająca szczepienia z dzieciństwa, ważna 10 lat;
- szczepienie przeciw tężcowi/błonicy: jedna dawka przypominająca zastrzyki z czasów szkolnych.

Szczepienie przeciwko tężcowi i durowi brzusznemu zaliczyłybyśmy do obowiązkowych.  Jeśli ktoś wybiera się na dwutygodniowe wakacje w popularne turystycznie miejsca, w naszej opinii, o pozostałych może raczej zapomnieć. 

Istnieje również doustna szczepionka przeciw cholerze, którą czasem zalecają lekarze przy dłuższych wyjazdach, jednak - zwłaszcza na Zachodzie - jej skuteczność budzi wiele kontrowersji, tak więc przed jej przyjęciem warto by zasięgnąć kilku opinii.  Podobno, choć nie jest to potwierdzone klinicznie, ma ona również osłabiać efekty biegunki podróżnika, na którą cierpi większość osób, trafiających w tropiki.  Ciężko wyrokować w sprawie cholery, niemniej w tej drugiej kwestii, wielkiej różnicy in plus nie zanotowałyśmy.

Przed naszym rocznym wyjazdem wzięłyśmy dwie szczepionki niestandardowe, polecone nam przez dr G.Karczewskiego (serdecznie polecamy, jest to pierwszy, poznany przez nas, warszawski specjalista od chorób tropikalnych, który autentycznie zna się na tym, co robi, a jego opieka nie ogranicza się do wypisania recepty na malarone).  Była to szczepionka przeciwko kleszczowemu zapaleniu mózgu (tylko dlatego, że w okresie aktywności kleszczy byłyśmy na Syberii) oraz przeciwko wściekliźnie.  Ta ostatnia, w przypadku krótkich wyjazdów, jest zupełnie niepotrzebna.  W razie ugryzienia, mamy 7 – 10 dni na otrzymanie pierwszego zastrzyku, dlatego też zaleca się ją tylko tym podróżnikom, którzy przez dłuższy czas przebywać będą w rejonach ryzyka.  Nie oszukujmy się, poza Europą, Ameryką Płn i Australią nikt nie szczepi psów i kotów, szczególnie tych wałęsających się do ulicach.  W całej Azji występują stada małp, nierzadko agresywnych, z którymi czasami nie można uniknąć kontaktu (Indie, Kambodża, Tajlandia, Indonezja). W naszym wypadku szczepionka przeciwko wściekliźnie była dobrym pomysłem - już na Syberii szczeniak drasnął P do krwi w trakcie zabawy.  W Wietnamie uciekłyśmy przed małpą, która zadrapała towarzyszącą nam Angielkę.  Podobnych sytuacji było więcej. 

Niestety, trzeba liczyć się z tym, że koszty szczepień będą znaczne. Cena jednej dawki szczepionki waha się zwykle od 150 do 280 zł. Dlaczego jednak nadal uważamy, że warto? Kalkulacja jest prosta:
- łączny koszt 2 z 3 dawek szczepionki przeciw WZW A i B, które należało przyjąć przed wspomnianym wyjazdem do Egiptu: 400-500zł.
- wrażenia z pobytu w warszawskim Szpitalu Zakaźnym z jego - co by tu nie mówić - dość szczególną atmosferą a la "Królestwo" Larsa von Triera oraz przymusowym kohabitowaniem z kwiatem mazowieckiej żulerii, stanowiącym nielichą grupę wśród ogółu hospitalizowanych, bezcenne ;-(

O malarii i innych chorobach tropikalnych napiszemy w osobnym poście. 

3 komentarze:

  1. Przeciwko wściekliźnie miałyście jedną dawkę? Ja dostałam 3 (szczepiłam się w Czechach), po roku mam wziąć czwartą - przypominającą, a w razie kontaktu z chorobą - 2. Wkurza mnie, że w Polsce szczepienia na żółtaczkę są płatne - w końcu nie zaszkodziłoby je mieć nawet w Europie. Np. w Hiszpanii są bezpłatne.Pozdrawiam!!
    asiaya

    OdpowiedzUsuń
  2. W grudniu przed wyjazdem do Kenii trafilismy na tego samego lekarza, o ktorym wspominacie - dr Karczewskiego. Tez zrobil na nas bardzo dobre wrazenie. Zrobilismy sobie mnostwo szczepien. A jezeli chodzi o malarone to w warszawskich aptekach sa wielkie roznice w cenie - od 150 do 350 zl za opakowanie. Warto zrobic research. Obecnie bezkonkurencyjna cenowo jest apteka na Luckiej 20. Na wakacjach Robert malarone bral a ja nie wystraszona potencjalnymi skutkami ubocznymi szczegolnie dla watroby.
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  3. Asiaya - tak samo, trzy dawki w schemacie 0-7-28 dni, czwarta po roku. Szczepionka nazywa się Verorab. Szczepionka na zoltaczka w Polsce jest rzeczywiscie droga, mozna chyba raz do roku zaszczepic sie w ramach tzw. zoltego tygodnia, szczepionka jest wtedy troche tansza. Inna sprawa, ze jesli ktos jedzie w tropiki z minimalnym budzetem, spi za 5 usd, je za kolejne 5 usd to kupno serii szczepionek za 500 zł może być kwestią nie do przeskoczenia.

    Agatko - malarone jest raczej bezpieczne, jedyny skutek uboczny jaki znamy to wysypka naszej koleżanki, ale po zażyciu w kombinacji z płynami osłabiającymi wątrobę :-)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.