Z początku Indonezja zaskoczyła nas mało wyrafinowaną i bardzo monotonną kuchnią – przynajmniej do czasu, gdy dotarłyśmy na Bali i Lombok - tamtejsze jedzenie jest dużo bardziej różnorodne niż na Sumatrze i Jawie. Wszędzie jednak podstawę wyżywienia stanowią trzy potrawy – nasi goreng, mie goreng i gado-gado. Nasi goreng to ryż smażony z nielicznymi warzywami i dużą ilością przypraw. Bardzo aromatyczny, zazwyczaj ostry, ale dosyć nużący, gdy je się go trzy razy dziennie (jest on też daniem śniadaniowym). Mie goreng to ta sama potrawa, w której ryż zostaje zastąpiony kluskami. W prowincjonalnych częściach Sumatry zamiana nasi goreng na mie goreng jest jedynym urozmaiceniem kuchni. Trzecia narodowa potrawa to gado – gado, sałatka z gotowanych warzyw, z jajkiem, soją i sosem. Wariacji sosu są tysiące, dlatego gado – gado za każdym razem smakuje inaczej. Do nasi i mie goreng w wersji spezial dostać można smażone jajko, kurczaka lub krewetki. Standardowo jednak, potrawy te występują bez dodatków mięsnych, zawsze jednak towarzyszą im chrupki. Różnego rodzaju chipsy i prażynki są zresztą narodową obsesją Indonezyjczyków. Do każdego ryżu, dokładane są krewetkowe prażynki z tapioki, a czasami również mocno pikantne chipsy z kasawy. W warungach (lokalna knajpka z kilkoma plastikowymi stolikami) chipsy stoją w wielkich słojach popakowane w małe torebeczki i stanowią obowiązkowy element posiłku. Na straganach przydrożnych może zabraknąć wody do picia, ale z pewnością można będzie w nich nabyć dziesięć rodzajów prażynek.
Wszystkie worki na straganie wypełnione są chipsami |
Inne popularne dania to kurczakowe sataye, czyli malutkie szaszłyczki podawane z sosem z orzeszków ziemnych, czasami również ze zmielonym ryżem. Można również spotkać satay z bawołu, wołowiny, wieprzowiny (na Lomboku) i podrobów. Soto to zupa, bulion podawany albo z kurczakiem albo kulkami rybnymi. Smażony kurczak (ayam goreng) w typie KFC jest obok sataya najpopularniejszą przekąską.
Nasi goreng |
W całej Indonezji można spotkać tzw. „bary z Padang”. Serwowane w nich potrawy wywodzą się - jak sama nazwa wskazuje - z miasta Padang na Sumatrze, ale skosztować ich można nawet na Lombok. Charakteryzują się one tym, że przy wejściu, na ladzie, stoją ułożone w piramidy misy z jedzeniem. Klient dostaje talerz, na którym już znajduje się ugotowany ryż i nakłada sobie na niego to, na co ma ochotę. Wybór zazwyczaj jest duży. Kurczak na 3 sposoby, jajka w różnych sosach, ryby z przewagą rybich głów, soja i tofu w różnych postaciach. Wszystko raczej pikantne, smaczne, ale niestety zimne. Dania z Padang przygotowuje się rano i następnie stoją one na ladzie godzinami, czasami w pełnym słońcu. Nie podgrzewa się ich, co jest dla nas dosyć nieprzyjemne. Czasami też, patrząc na ryby prażące się godzinami w pełnym słońcu, zastanawiamy się, jak to możliwe, że jeszcze nie spotkałyśmy nikogo kto by się poważnie struł. Widać, ostre przyprawy w dużej ilości robią swoje.
Na Bali i Lombok kuchnia w dużo większej mierze opiera się na rybach i owocach morza, aczkolwiek nie są one tak powszechne jak można by się spodziewać. Nadal króluje tu nasi goreng, aczkolwiek zazwyczaj z krewetkami. Cumi – Cumi to kalmary w pikantnym sosie podawane z ryżem, jedna z balijskich specjalności. Zarówno na Bali, jak i na Lombok, można jednak zjeść stek z tuńczyka, marlina czy barakudy, a nawet homara, jeśli ktoś ma takie życzenie. Czasami też, można spotkać danie z curry, przypominające jednak bardziej indyjski niż tajski wariant tej potrawy oraz nasi campur – ryż z jajkiem, kurczakiem, kilkoma rodzajami warzyw i… obowiązkowymi prażynkami. Oczywiście, zarówno na Bali jak i na Lomboku, knajpy dla turystów serwują pizzę, spaghetti i kotlety schabowe (jedyne miejsca gdzie można zjeść wieprzowinę).
Nasi campur w wersji eleganckiej |
Indonezja jest natomiast prawdziwym rajem dla wielbicieli owoców egzotycznych. Można tu spróbować wszystkich gatunków, o których już wcześniej pisałyśmy (mangustynki, duriany, rambutany, liczi, longany; o mango, melonach, jabłkach i wielu innych nawet nie wspominając). Ostatnio poznałyśmy trzy nowe, każdy na swój sposób niepowtarzalny.
Snake fruit czyli wężowy owoc, nazwę zawdzięcza skórce, twardej, cienkiej i o wzorze przypominającym skórę węża. W środku znajdują się zazwyczaj trzy – cztery cząstki, każda twarda, o konsystencji niedojrzałego orzecha, bardzo chrupkie i słodkie.
Custard apple (szukałyśmy długo polskiego odpowiednika angielskiego słowo custard. W polskiej wikipedii figuruje jako… custard. Jest to jajeczny krem deserowy, coś pomiędzy waniliowym budyniem, a koglem moglem; bardzo popularny w Azji - połowa herbatników i ciasteczek jest o smaku custardowym). Czytałyśmy o tym owocu i zwiedzione nazwą szukałyśmy czegoś podobnego do lobo czy czempiona :-). Z prawdziwym jabłkiem custard apple nie ma jednak nic wspólnego. W środku „pancernej” skórki znajduje się budyniowy miąższ z zatopionymi w nim czarnymi pesteczkami. Zgodnie z nazwą, jest on bardzo słodki, puddingowy, lekko waniliowy – cudny. Rozkosz dla podniebienia.
Drzewny pomidor, bardziej właściwie zwany tamarello. W przekroju rzeczywiście wygląda i smakuje jak… słodko – kwaśny pomidor. Bardzo ciekawe połączenie smaku warzywnego z owocowym.
Indonezja jest krajem trochę droższym od reszty odwiedzonych przez nas państw Azji Południowo – Wschodniej. Ceny rosną wraz z przesuwaniem się na południe. Sumatra jest najtańsza, Jawa droższa, Bali bardzo drogie, a rekordy cenowego padają na Lomboku. Na Bali i Lombok trzeba też przygotować się na targowanie, oszukiwanie przy wydawaniu reszty i permanentne zawyżanie cen nawet o kilkaset procent.
Jedzenie – posiłek w warungu to wydatek od 1,5 usd w górę. Standardowa cena smażonego ryżu lub makaronu to właśnie 1,5 usd, gdy dodamy do tego kawałki ryby lub kurczaka, wzrośnie o kolejnego dolara. Lunch w knajpce z jedzeniem z Padang to ok. 3 usd na głowę. Przeciętny posiłek w restauracji dla turystów będzie kosztował od 3 do 10 usd, w zależności od tego czy weźmiemy danie lokalne (tańsze) czy danie kuchni europejskiej (droższe). Stek z tuńczyka, barakudy, marlina – od 4 usd do 9 usd w zależności od miejsca (za 4 w Padangbai na wschodzie Bali, za 8 i więcej w Kucie). Homar na Lomboku – 35 usd.
Picie – kawa i herbata – 0,5 – 0,8 usd. Napoje typu coca-cola – 1 usd. Butelka wody 0,6 usd. Piwo drogie!! 3 usd za butelkę 0,6 litra. Cena ta sama w sklepie i w knajpie, jedynie w restauracjach dla turystów na Bali jest jeszcze drożej. Poza barami i sklepami na Bali (Kuta i Ubud) wina i mocnych alkoholi nie widziałyśmy.
Hotele – od 8 do 20 usd za dwójkę. W Kucie co najmniej 50% drożej. Na całym Bali pokoje za 8 usd stanowią raczej rzadkość. Poza Jakartą nie widziałyśmy także nigdzie opcji spania w dormach. Jakość budżetowych hoteli bywa przeróżna - od zatęchłych nor do ładnych, miłych, słonecznych pokoi urządzonych ze smakiem. Najtańsze hotele często zamiast prysznica oferują balię z wodą, w której można się umyć, polewając się za pomocą dołączonego wiaderka. Na Sumatrze kucana toaleta jest standardem, ale zdarzają się też łazienki z sedesami.
Transport – bilet autobusowy na trasie ok. 300 km – 15 – 18 usd (w tę cenę często jest wliczony prom, czasami obiad). Przejazd busikiem zwanym bemo, będącym najtańszym środkiem transportu w miastach, na Bali i Lomboku oraz na niedużych odległościach między miastami – 0,2-0,5 usd. Autobus turystyczne na Bali – 5-10 usd w zależności od odległości. Godną polecenia agencją turystyczną, sprzedającą m.in. bilety na autobusy i promy jest PERAMA. Wynajęcie skutera na cały dzień kosztuje 6 usd plus paliwo. Uwaga !!!– trzeba mieć międzynarodowe prawo jazdy, dokumenty i kask, jak również ważny bilet z parku krajobrazowego, jeżeli przebywa się na jego terenie. Ulubionym zajęciem policji na Bali jest zatrzymywanie białych na skuterach i ściąganie z nich łapówek - bo trudno nazwać mandatem negocjowalną kwotę, która policjant zabiera do kieszeni. Nie ma co liczyć na pokwitowanie, jak również gwarancję, że patrol stojący 3 km dalej nie wlepi nam kolejnej kary. Dla nas wynajęcie skutera było najdroższym środkiem transportu na Bali, ponieważ do ceny 6 usd za wynajem musiałyśmy doliczyć ponad 20 usd za „mandat”. Inna sprawa, że płaciłyśmy za swoją głupotę, ponieważ wiedziałyśmy o obowiązku posiadania międzynarodowego prawa jazdy, i pomimo tego, że go nie miałyśmy, wsiadłyśmy na skuter, licząc na szczęście.
Szkoda, że w Polsce są niedostępne te egzotyczne owoce, ale w końcu dlatego są egzotyczne i niezwykłe dla nas :)
OdpowiedzUsuńArek
dziewczyny super się was czyta...człowiek może choć na chwilkę oderwać się od szarej codzienności. Pozdrawiam. Anna B. z Łodzi
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetny relacja i zresztą sama oprawa tekstu jest bardzo przyjemna dla oczu co niezmiernie zachęca do powrotu na tą jakże ciekawą stronę.
OdpowiedzUsuńSzczerze cieszę się,że trafiłem dziewczyny na waszą stronę!
Swoją drogą cholernie zazdroszczę takiej przygody...
Pozdrawiam serdecznie!
Uważajcie na siebie dziewczyny!
Łukasz z Poznania
Łukaszu z Poznania świat staje otworem, tylko łapać takie przygody... Paulina z Poznania
UsuńDziękujemy. Relacje kulinarne z Am. Płd. są zdecydowanie mniej ciekawe - mimo tego zapraszamy:-)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, sporo się nie zgadza z podanymi cenami posiłków w Indonezji albo niewłaściwie przeliczyłyście walutę.
OdpowiedzUsuńChyba nie do końca przemawia do mnie wasz język i nie widzę nic specjalnego w "żeńskiej" podróży przez rok. Tak czy inaczej fajnie, że ktoś spełnia swoje marzenia
A od kiedy wymagane jest prawo jazdy do kierowania skuterem?
OdpowiedzUsuńTam od zawsze!
UsuńCześć dziewczyny, fajny blog! Nie wiem, czy jeszcze aktualny? Zastanawiam się, czy te ceny są aktualnie jeszcze jakimś punktem odniesienia?
OdpowiedzUsuńHej, w Indonezji byłyśmy w lutym 2011 roku więc ponad 3 lata temu. Od tego czasu nie udało nam się tam wrócić więc nie wiemy nic o aktualnych cenach.
OdpowiedzUsuńSuper wpis. Gdyby ktoś był zainteresowany na naszym blogu znajdują się aktualne ceny. W Indonezji byliśmy na początku tego roku. Polecam -->http://wszystkonawariata.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDla mnie rewelacja. W Indonezji byłem tylko i wyłącznie przez chwilkę, więc ciężko mi się wypowiadać tak, jak Ty, ale nie ukrywam, że urzekły mnie potrawy, które proponowali. Bardziej jednak stawiam na soczyste steki, którymi jestem zachwycony i które kocham. Polecam!
OdpowiedzUsuń