poniedziałek, 18 października 2010

Witamy w Japonii

W Hongkongu byłyśmy właściwie niecały dzień - gdy wrócimy z Japonii odbijemy to sobie.  Jedyne, co zrobiłyśmy, to poszłyśmy na piwo z dwoma dziewczynami poznanymi w pociągu z Szanghaju (Ewa i Magda – pozdrawiamy!).  Zanim jednak udałyśmy się do Soho, chciałyśmy skorzystać z dobrodziejstw ery internetu i zaczekować się na nasz lot do Tokio następnego dnia o świcie.  Już wiedziałyśmy, że będziemy mieć kłopoty z dotarciem na lotnisko odpowiednio wcześnie, ze względu na brak metra o tej porze, tym bardziej zależało nam na zaczekowaniu się.  Na stronie Delty (jeśli się nie mylimy, znajomy ze Stanów uprzedzał nas kiedyś, że to najgorsza, w jego opinii, linia lotnicza) znalazłyśmy jedynie komunikat, że nasz lot jest opóźniony, co może mieć wpływ na naszą podróż i Delta sugeruje nam pewne rozwiązanie.  Wprost genialne - o północy (czyli 8 godzin przez planowanym lotem) możemy wylecieć do Seulu, posiedzieć na tamtejszym lotnisku 11 godzin i w końcu dotrzeć do Tokio.  Machnęłyśmy ręką i poszłyśmy na piwo sprawdzając jeszcze przed wyjściem, że nasz lot jest w rozkładzie lotów lotniska w Hong Kongu.  Gdy wróciłyśmy do hostelu, lotu w rozkładzie już nie było, a strona Delty informowała, że lot jest opóźniony oraz że sprzedano za dużo biletów, więc ochotnicy chętni zrezygnować z lotu są mile widziani. Wszystko to byłoby nawet śmieszne gdyby nie to, że musiałyśmy wstać o 4 rano i nawet pierwszym pociągiem dojeżdżałyśmy na lotnisko na styk.  Nie wróżyło nam to dobrze jeśli sprzedano za dużo biletów, bo wiadomo, że ostatni nie lecą.  Jeśli natomiast ten cholerny samolot miał być opóźniony, to mogłybyśmy pospać dłużej i dojechać bez nerwów. 

Podpierając się na rzęsach, o 4.45 złapałyśmy taksówkę, którą chciałyśmy dojechać tylko do stacji metra, z której odjeżdża pociąg na lotnisko.  Pan taksówkarz zaoferował nam jednak kurs na samo lotnisko w cenie minimalnie wyższej niż bilety na pociąg.  Na lotnisku terminal do check – in poinformował nas ponownie, ze plan lotu uległ zmianie.  Wydrukował jednak karty pokładowe. Poszłyśmy się dowiadywać o co chodzi, kiedy i czy w ogóle polecimy.  Okazało się, że samolot wylatuje o czasie, nie ma żadnego opóźnienia, nie ma żadnej zmiany w planie lotu, wszystko jest w idealnym porządku.  I kto tu oszalał?  Strona Delty?  Strona lotniska w Hong Kongu?  Czy my? 

Od paru godzin jesteśmy w Japonii i nie możemy otrząsnąć się z zachwytu nad tym, że nikt nie próbuje przejechać nas na zielonym świetle gdy przechodzimy przez ulice, że ludzie wokół są mili i uprzejmi, że nikt nas nie popycha, a jeśli komuś zdarzy się na nas wpaść to wylewnie przeprasza.  Po czterech godzinach lotu wylądowałyśmy w innym świecie.  Chętnie usłyszałabym (P) zdanie jakiegoś antropologa orientalisty, który zechciałby wyjaśnić dlaczego Chińczycy i Japończycy są tak różnymi narodami.  Oni by się oburzyli, ale ja - z europejskiej perspektywy - mogę powiedzieć, że mają w sumie wiele wspólnego. Jednak są jak ogień i woda pod względem zachowań społecznych, zwyczajów, wychowania, relacji międzyludzkich. Czy to okropne schamienie Chińczyków wynika jedynie z blisko 60 lat komunizmu? Aż trudno uwierzyć, żeby naród który ma taką historię i tradycję, potrafił zatracić się tak bardzo z powodu - w sumie krótkotrwałej w sensie historycznym - dyktatury komunistycznej.  

Dalsze relacje z Japonii już wkrótce, obiecujemy.  

1 komentarz:

  1. Co za radość znowu Was poczytać i wiedzieć, że żyjecie ... co najmniej ciekawie choć choć zaskakująco.
    Buziaki wielkie
    M

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.