czwartek, 28 października 2010

Kioto


Tokio to neony, największa sieć metra na świecie, zatłoczone ulice, ekstrawaganckie sklepy i bogate życie nocne.  Kioto natomiast to świątynie, świątynie, jeszcze raz świątynie i... gejsze, a właściwie polowanie na nie. Gejsze, zwane tu geiko (dziećmi sztuki), nie mają, rzecz jasna, w zwyczaju wystawać na rogu ulicy, po to, by turyści mogli je sobie dokładnie obejrzeć. Raz dziennie, zazwyczaj o zmroku, przemykają do herbaciarni w starej części Kioto. Tak się jednak składa, że wiele z nich przemyka zawsze wzdłuż tej samej uliczki. Od 17-tej tłum turystów czatuje więc w okolicach jednej z najstarszych i najbardziej tradycyjnych ochaya (herbaciarni), do której biały nie ma szansy wejść, o ile nie zostanie wprowadzony tam przez japońskiego patrona - nie tylko zamożnego i ustosunkowanego, ale też niejako gwarantującego swym nazwiskiem, że cudzoziemiec zachowa się godnie i należycie. Mimo tego, spotkanie prawdziwej gejszy na ulicy jest prawie niemożliwe (jak nam powiedział przesympatyczny właściciel hostelu, nawet rodowici mieszkańcy Kioto nie często mogą je zobaczyć). Dużo łatwiej jest zobaczyć maiko, czyli młodą kobietę, która dopiero ma zostać geiko (Japończycy nie lubią słowa gejsza, ma ono pejoratywny wydźwięk) po okresie nauki zawodu. Różnice w stroju i uczesaniu geiko i maiko są subtelne, ale widoczne.  Przede wszystkim, maiko ma z tyłu długi, wiszący pas obi, natomiast pas geiko jest zawiązany i krótki. Maiko ma inaczej upięte włosy (wiele ozdób, dobieranych w zależności od pory roku), a tył kimona obwiedziony czerwona obwódką (biała symbolizuje dojrzałość). Geiko jest zazwyczaj ubrana skromniej i szlachetniej, a jej uczesanie i makijaż są prostsze.  

Wprawdzie pogoda w Kioto nas nie rozpieszcza (deszcz będący wpływem szalejących po Pacyfiku tajfunów), lecz miałyśmy za to szczęście i udało nam się w ciągu dwóch dni zobaczyć nie tylko kilka maiko (zdj. 2-4), ale też i dwie geiko (zdj.1). 






***
Nie wiemy ile widziałyśmy w ostatnim czasie świątyń, ale na pewno bardzo dużo. Najbardziej uwiodły nas kamienne ogrody zen (szczególnie Daitoku-Ji).  Widziałyśmy kiedyś niemiecki film, w którym bohater miał w domu mały, przenośny ogródek zen, który codziennie rano grabił minigrabkami.  Jest to nasz pierwszy poważny zakup planowany po powrocie do domu :-)    




4 komentarze:

  1. Koty się niewątpliwie ucieszą z takiego ogrodka i będą bardzo "zen"
    M

    OdpowiedzUsuń
  2. Tez o tym pomyślałyśmy. Mamy już w sumie w domu dwa takie ogródki, dosyć duże:-) Ale może ten będzie stał gdzieś, gdzie trudno wskoczyć na czterech łapach??:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli chcecie, to podzielę się z Wami pewną informacją. Mianowicie, znam imiona maiko i geiko, które sfotografowałyście. :)

    Geiko nazywa się Yasuha i jest najmłodszą geiko w dzielnicy Gion Kobu (jest geiko od 21 maja ). Mieszka w Tama Okiya.

    Maiko ze zdjęcia nr 2 to Ayano mieszkająca w Fukushima Okiya (domu gejsz Fukushima)

    Trzecia maiko to Katsuya z Odamoto Okiya.

    Jak większość turystów wybrałyście Hanamikoji w Gion Kobu. Jeśli kiedyś wrócicie do Kioto polecam dzielnicę Miyagawacho. Jest o wiele spokojniejsza, można spotkać więcej geiko i maiko, które nie są przerażone tłumem fotografów. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dōmo arigatō gozaimasu!!! Dzięki za super informacje! Katsuya była pierwszą maiko, jaką widziałyśmy, Yasuha zaś pierwszą geiko. Ayano zapamiętałyśmy szczególnie, bo była niezwykle promienna. Fajnie znać je z imienia! Pozdrawiamy i jeszcze raz polecamy Wszystkim piękne Kioto!
    J i P

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.