poniedziałek, 25 lipca 2011

Tikal

Kolorowe i wypolerowane na glanc chicken busy są wyraźnym znakiem, że dotarłyśmy do Gwatemali
W dżungli tak gęstej, że czasami sprawia wrażenie jednolitej ściany zieleni, niedaleko od granicy z Meksykiem i Belize (za to daleko od pozostałych atrakcji Gwatemali), leżą ruiny dawnej stolicy imperium Majów – Tikal. Kilka wysokich świątyń, z których najwyższa mierzy ponad 60 metrów, a z jej szczytu można oglądać morze zieleni oraz wystające ponad korony drzew inne piramidy, do tego pałace i zabudowania mieszkalne - wszystko to na terenie, który szybki piechur obejdzie w ciągu 4 godzin. Wśród ruin można też spędzić cały dzień i się nie nudzić. Wiele z nich znajduje się daleko od głównego placu dawnego miasta, z jego najsłynniejszymi świątyniami I i II. Wystarczy opuścić dawne centrum i znane z filmu Gibsona „Apocalypto” widoki, aby poczuć, że rzeczywiście jest się w środku dżungli i otaczają nas kamienie liczące grubo ponad tysiąc lat.


Świątynia Wielkiego Jaguara, to z jej schodów, w filmie Gibsona, staczały się odcięte głowy
Tikal, podobnie jak inne tego typu miasta, został odkryty pod koniec XIX wieku. Obecnie wszelkie prace archeologiczno – ekskawacyjne zostały wstrzymane. Część ruin została odkopana, wiele jednak pozostaje nadal pokrytych gęstą, tropikalną roślinnością. Powody takiego stanu rzeczy są dwa. Pierwszy, prozaiczny, to brak funduszy. Drugi jednak wydaje się poważniejszy. W tropikalnym klimacie, odkopane ruiny szybko niszczeją. Brak też odpowiedniej wiedzy i środków umożliwiających ich prawidłowe utrzymanie. Paradoksalnie, ogromne piramidy i świątynie, maja szanse na przetrwanie w lepszym stanie, gdy zakryte są roślinnością. Tikal odsłonięte jest obecnie zaledwie w 20% i na razie tak pozostanie. Jednak ta 1/5 jest tak magiczna, że zobaczenie dawnej stolicy Majów warte jest wielu poświeceń. Osobom, które w przyszłości będą spędzać wakacje na Jukatanie, szczerze radzimy wybrać się na 2-dniową, samolotową wycieczkę do Tikal (można ją zorganizować z Cancun i nie kosztuje majątku). Warto.

Piramidy, w odróżnieniu do świątyń, zakończone były płasko
W połowie odkopana świątynia, dziesiątki trawiastych pagórków wokół wskazują na istnienie innych piramid

 

 

Siedząc na szczycie świątyni nr II, doświadczyłyśmy tak bolesnego zderzenia kultur, z jakim chyba jeszcze w tej podróży się nie spotkałyśmy. Po Gwatemali podróżuje bardzo wielu Amerykanów. Poruszają się w dużych, bardzo hałaśliwych grupach. Żadna z nas nie darzy ich specjalną sympatią, a na temat ich wiedzy ogólnej i znajomości geografii, historii etc mamy zdanie, mówiąc delikatnie, nie najlepsze. Nie jesteśmy uprzedzone, spotykamy też bardzo miłych i ciekawych mieszkańców USA. Większość grup, niestety, jest jednak ciężka w odbiorze ;-). W Tikal, jedna z posiadaczek paszportu z gwieździstym sztandarem, wprawiła nas w całkowite osłupienie, gdy po wdrapaniu się na jedną ze świątyń, rozejrzała się wokół i zakrzyknęła: „Oh my God, it's just like Star Wars!” (O mój Boże, to jest jak z Gwiezdnych Wojen!"). Wątpiących zapewniamy, w Tikal nie ma ani mistrza Jody, ani żadnych innych śladów, wskazujących na związek z planetami Naboo lub Tatooine.

Nie ma Gwiezdnych Wojen, ale za to są coati, małe, ciekawskie zwierzątka.
Ceiba - święte drzewo Majów

4 komentarze:

  1. Teraz to już mi tak gool skoczył z zazdrosci
    nie lubie Was
    kaska

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawia mnie jedna rzecz.. Jeżeli tyle rzeczy nie zostało jeszcze odkopanych.. to przecież w pewnych miejscach nadal mogą kryć się jakieś relikwie majów. Szabrownicy jeszcze tam nie dotarli i nie odkopali tego samemu? :P

    OdpowiedzUsuń
  3. ha ha, Kasia - dziś byś się z nami nie zamieniła, bo leżę w łóżku z gorączką w Antigua. Dobrze, że zmieniłyśmy hostel, bo w poprzednim miałyśmy inwazję karaluchów.

    Co do ruin i rabusiów, to znajdują się one na strzeżonym terenie, do którego prowadzi jedna droga. Reszta to dżungla, dżungla, dżungla. Podejrzewam, że w takim stanie jak obecnie, rozkopanie ruin porośniętych dżungla i drzewami nie jest możliwe, bo potrzebny byłby ciężki sprzęt i dużo czasu, żeby do nich dotrzeć. Poza tym nocne wyprawy w to miejsce to ryzyko spotkania jaguara, krokodyla, jadowitych pająków czy węży.

    Pozdrowienia,
    J.

    OdpowiedzUsuń
  4. piekna podróż, piekny blog. co do star wars to moze Pani nawiązała do tego, że w Tikal kręcili pierwszą część starej trylogii...

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.