czwartek, 7 kwietnia 2011

Nieortodoksyjni święci

Tym, co rzuca się w oczy, podczas podróżowania przez Argentynę, to mnogość przydrożnych kapliczek. Zwłaszcza kierowcy tirów są tu szczególnie religijni i przesądni. Co ciekawe, obok powszechnie znanych świętych oraz postaci Matki Boskiej, wielu z nich czci tak zwanych „świętych ludowych”. Są to najczęściej nieuznawane przez Kościół, niemniej obdarzane powszechnym kultem postaci, którym przypisuje się umiejętność czynienia cudów. Oczywiście, życie duchowe Ameryki Południowej obfituje także w inne ciekawe zjawiska (szczególnie w rejonie Karaibów, choć oczywiście nie tylko) - pojawiają się w nim np. figury łączące elementy kultu quasi maryjnego z wierzeniami pogańskimi (Santa Muerte w Meksyku) czy tzw. „kult w kulcie”, czyli oddawanie czci pierwotnym bóstwom afrykańskim pod postacią świętych katolickich (np. św. Barbara w kubańskiej santería). Ruchy te mogą przybierać charakter masowy (jak choćby synkretyczny kult María Lionza w Wenezueli) lub cechować się wysokim stopniem wtajemniczenia jak brazylijskie candomblé (co nie przeszkadza mu być największym konkurentem chrześcijaństwa w tym kraju – tak jak w wypadku santería, wielu wiernych praktykuje zresztą obie religie). Wymieniać można by w nieskończoność. W Argentynie, prym wśród wyznawców wiodą Difunta Correa i Gauchito Gil. De facto, to właśnie tej dwójce poświęcone jest 90% przydrożnych kapliczek. Według legendy, pierwsza nieortodoksyjna święta z Argentyny nazywała się naprawdę Deolinda lub Dalinda Correa (słowo „difunta” oznacza po hiszpańsku tyle, co „zmarła, nieboszczka”) i żyła w XIX wieku. Po tym, jak jej mąż włączony został do oddziału partyzantów, z dzieckiem na ręku, ruszyła jego śladem. Niestety, z powodu braku prowiantu i wody, zmarła na pustkowiu. Gdy znaleziono jej zwłoki, okazało się jednak, że niemowlę uczepione piersi matki wciąż żyje. Wydarzenie to uznano za cud, a samą Deolindę Correę zaczęto czcić jako wstawienniczkę w osobistych sprawach. Wdzięczni za boską interwencję wierni, stawiają na jej cześć kapliczki, do których ludność zanosi kwiaty i butelki z wodą, aby ukoić wieczne pragnienie zmarłej.




Wersji legendy o Gauchito Gil (naprawdę nazywał się on ponoć Antonio Mamerto Gil Núñez) jest więcej. Według jednej z nich, gaucho wdał się w romans z pewną kobietą, która wpadła również w oko szefowi lokalnej policji. W obawie przed zemstą braci wybranki i komisarza, zaciągnął się do oddziałów Partii Autonomistycznej, której symbolem była czerwień. Wprawdzie Gil szybko z niej zdezerterował, niemniej dla upamiętnienia tych wydarzeń, jego kapliczki malowane są nadal na ten właśnie kolor. Po złapaniu, uciekinier został zgładzony przez poderżnięcie gardła. Przed śmiercią zdążył powiedzieć jednak swemu katu, by ten modlił się w jego imieniu o zdrowie syna. Po powrocie do domu, mężczyzna rzeczywiście zastał dziecko umierające, jednak modlitwy do Gila pozwoliły je uratować. Od tego czasu, wierni zwracają się do gaucho z własnymi kłopotami, przynosząc mu w zamian bynajmniej nie wodę, tylko papierosy i mocniejsze trunki. Jak widać, Gauchito Gil to bardzo „nieświęty święty”, ale doskonale wpisuje się w południowoamerykańską religijność. Charakterystyczny jest dla niej kult świętych „skutecznych”, takich jak np. San Expedito (św. Ekspedyt, przy okazji - nieoficjalny patron katolickich hakerów ;-), czczony jako wystawiennik w osobistych sprawach wiernych. Bezgrzeszni asceci, wiodący żywot poświęcony rozmyślaniom o Bogu w oderwaniu od ludzi i spraw doczesnych, nie cieszą się tu wielką estymą.



Oczywiście w każdym zakątku Ameryki Południowej spotkać można także innych, „mniejszościowych” świętych. Jednym z nich jest związany z Salezjanami Ceferino Namuncurá. Urodzony w 1886 w Río Negro, zmarł na gruźlicę w Rzymie w wieku zaledwie 18 lat, dokonawszy uprzednio wielu cudów, które dotychczas nie doczekały się potwierdzenia ze strony Watykanu. Jak zapewniał jednak napis na jego kapliczce pod El Calafate, Ceferino „leczy chorych, żeni kawalerów, rozwiązuje problemy pieniężne i daje nadzieję duszom biednych”. Co ciekawe, my wśród złożonych mu w ofierze kwiatów, wypatrzyłyśmy także kilka dziecięcych smoczków. 


 
Interesujące zestawienie latynoskich „świętych” sporządził nasz przyjaciel, Michał. Zapraszamy do lektury (i pozdrawiamy autora):


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.