piątek, 12 sierpnia 2011

Plaża idealna - finał



Nasze doświadczenia ze słynnymi kurortami były dotychczas nie najlepsze. Tajlandia nie przypadła nam zbytnio do gustu, a na Bali zachwyciła nas dopiero mała, rybacka wioska. Zobaczywszy kawałek świata (w tym np. rajski podobno Mauritius), jesteśmy głęboko przekonane, że przy tworzeniu katalogów biur podróży oraz bajecznych obrazków do kalendarzy, największą rolę odgrywa nie natura i talent fotografa, tylko… Photoshop. Na Jukatan jechałyśmy z kilku powodów, plaże jednak nie były tym podstawowym. Na początku naszego pobytu zaliczyłyśmy szereg wpadek (paskudne i drogie hotele czy rower zepsuty 5 km od najbliższego punktu naprawy), tak więc w połowie drugiego dnia miałyśmy ochotę uciec stąd najdalej, jak się tylko da. Godzinę później dotarłyśmy jednak na wybrzeże w Tulum i natychmiast wiedziałyśmy, że patrzymy na najpiękniejszą plażę, jaką kiedykolwiek mogłyśmy podziwiać. Cud natury. Po raz pierwszy widziałyśmy obrazek z Photoshopu na żywo :-). Idealnie biały, miękki piasek, turkusowe morze, błękitne niebo z kilkoma chmurkami. Nie mogłyśmy uwierzyć własnym oczom. Nareszcie znalazłyśmy plażowy raj (J skomentowała wprawdzie, że za mało palm, ale przyznała, że dla takiej wody i takiego piasku można się z ich brakiem pogodzić).





Tulum ma mnóstwo wad, ale też i parę zalet. Nie jest zabudowanym Sheratonami kurortem jak Cancún (postawimy tam stopy, ale z góry wiemy, że jeśli miałybyśmy spędzić wakacje w takim miejscu, lepiej byłoby dla nas zostać w domu). Miasteczko jest za to położone w pewnym oddaleniu od morza i bajecznej plaży. Za daleko na spacer, na szczęście wystarczająco blisko, aby dotrzeć tam rowerem. Jedną z zalet jest to, że rzut beretem od miasteczka znajduje się też kilka cenotów – fenomenu na skalę światową. Cenoty to podziemne rzeki i jeziorka, czasami półotwarte, innym razem prawie niewidoczne . Ich system obejmuje cały Jukatan, ale to, co możemy zobaczyć z powierzchni, to z pozoru małe stawiki wypełnione krystalicznie czystą wodą. Można się tu wykąpać, ale z estetycznego punktu widzenia, pływanie w nich nie będzie różnić się niczym od zanurzenia się w zwykłym polskim stawie (tyle tylko, że czystym). Najlepszym tego przykładem jest nasz wieczór spędzony z grupą turystów z wielu stron świata, w trakcie którego osoby, które w cenocie nie snorklowały, ani nie nurkowały, stwierdziły, że zupełnie nie rozumieją, o co tyle hałasu. Ich niezwykłość polega mianowicie na tym, co znajduje się pod wodą. Stalaktyty i stalagmity, tunele skalne, ażurowe sufity przez które wpada słońce, pieczary i ogromne, podwodne jaskinie, w których nietoperze fruwają na przestrzeni między sklepieniem a wodą. Wszystko to w wodzie tak przejrzystej, jakiej nie spotyka się nigdy w żadnym morzu ani jeziorze. Snorklowanie pozwala zajrzeć do tego podwodnego cudu (nam udało się zobaczyć żółwia!), nurkowanie pozwala go poznać. Nie wymaga przeszkolenia jaskiniowego, ale na pewno braku klaustrofobii. Wrażenia są nieporównywalne z niczym. Zdjęcia mamy niestety tylko z powierzchni. P, po nurkowaniu w cenocie Dos Ojos, mogła kupić płytkę z profesjonalnymi zdjęciami zarówno swoimi, jak i całego otoczenia, ale koszt jej zakupu przekraczał koszt noclegu w bardzo drogim - jak na naszą kieszeń - hotelu w Tulum. Google jest jednak niezawodny i znajdziecie w nim setki podwodnych zdjęć z cenotów na całym Jukatanie.




4 komentarze:

  1. bardzo ciekawie wszytsko opisałyście, chociaż zdaje sobie sprawę że każdy może mieć odmienne dośwuiadczenia np z Japonią do której także muszę dotrzeć(tak czuję)także wybieram sie w podobną podróż i bardzo chciałąbym spytać o kilka spraw tchnicznych czy możecie przesłąć mi do sibie jakiś kontakt?mail skype co kolwiek zebym mogła zabrać wam chwilke, bardzo mi na tym zależy
    pozdrawiam
    lidka

    OdpowiedzUsuń
  2. W ostatnim poście na blogu "Podsumowanie" są maile do nas. Zapraszamy do kontaktu.

    P

    OdpowiedzUsuń
  3. super opis, a możecię wrzucić więcej fotek i rozpisać koszty?? od dawna marzy mi się taka podróż

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej

    dzieki za mile slowa, ale fotek juz wiecej nie bedzie. Blog zamkniety:-)) Za miesiac wyjdzie nasz kasiazka, zapraszamy do ksiegarn. Opisy kosztow sa w podsumowaniu kazdego kraju oraz w ogolnym podsumowaniu koszty calkowite (ostatni post).

    Pozdrawiam

    Paulina

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.