czwartek, 6 stycznia 2011

Odrabiamy zaległości - ceny w Indiach i Kambodży

Jako osoba pilnująca budżetu w trakcie naszej podróży, zostałam upomniana przez J, że nie przygotowałam podsumowania cenowego po wizytach w Kambodży i Indiach.  Nadrabiam więc braki, w przypadku Kambodży króciutko, o Indiach pisząc trochę szerzej. 

Ceny w Kambodży są o kilka procent wyższe niż w Wietnamie - zainteresowanych odsyłam do naszego postu o tamtejszych wydatkach.  Jedzenie i transport są przeciętnie o dolara – dwa wyższe, natomiast noclegi tańsze.  Za 10 usd można dostać porządny pokój z łazienką i ciepłą wodą. Miejscem będącym żywym dowodem na to, że konkurencja jest zdrowa dla konsumenta, jest Siem Reap.  Tamtejsze hotele i guesthousy, których jest zatrzęsienie, należą do najlepszych w tej części świata.  Można zatrzymać się w pałacu za 1000 usd za noc, ale i za 8 usd śpi się w miejscu czystym, ładnym, centralnie położonym, otoczonym ogrodem, prowadzonym przez miłą i pomocną rodzinę.  Suma summarum, koszt pobytu w Kambodży był dla nas o ok. 10% droższy niż pobyt w Wietnamie, ale wpływ na to ma w dużej mierze tygodniowy bilet wstępu do świątyń Angkor, co w przypadku dwóch osób stanowi wydatek rzędu 120 usd. 

Indie uchodzą w podróżniczej świadomości za niemalże najtańszy kraj świata.  Pewnie kiedyś tak było. Być może nadal może tak być, gdy podróżuje się poza sezonem i po mało turystycznych rejonach.  Nasze doświadczenia przeczą jednak temu stereotypowemu przekonaniu o "taniości" Indii.  Pobyt w Indiach był dla nas droższy niż w każdym z dotychczas odwiedzonych krajów poza Japonią, Rosją i Hongkongiem.  Winnym - po części - jest okres, w którym tam zawitałyśmy, czyli końcówka roku.  Można tym jednak uzasadniać tylko wyższe ceny zakwaterowania i właściwie niczego więcej.  Jak już pisałyśmy, w Indiach o wszystko trzeba się targować, pierwsza cena jest zazwyczaj z kosmosu.  Dotyczy to wszystkiego poza knajpkami, gdzie w menu znajdują się ceny.  Krótki przegląd wydatków:

Hotele – w Indiach można spać za 2 usd, ale nie należy wtedy oczekiwać niczego poza tym, że w pomieszczeniu będzie materac.  Zazwyczaj zapluskwiony.  Jakość tzw. hoteli budżetowych jest bardzo niska.  Ceny zakwaterowania zbliżone są do tych, jakie płaciłyśmy w dużych miastach w Chinach (gdzie spałyśmy w luksusach), natomiast jakość pokoi była jedną z najniższych z jakimi spotkałyśmy się kiedykolwiek (poza chlubnym wyjątkiem przepięknego hoteliku Krishna Palace w Jaipurze).  Poziom czystości hotelu turyści określają, dodając zwrot „jak na indyjskie standardy”.  Jeśli więc hotel jest czysty ”jak na indyjskie standardy” to należy spodziewać się, że pościel będzie uprana, aczkolwiek często dziurawa i poplamiona, podłoga zamieciona, ale nieumyta, a łazienka będzie wyglądać jak po wybuchu bomby, mimo że z kranów będzie ciurkać woda, czasami nawet ciepła.  Nie będzie to pokój w którym będzie się chciało spędzać wolny czas, ale w którym można się przespać bez większego obrzydzenia.  Ceny od 11 usd za pokój ze wspólną (brudną) łazienką w Waranasi do 28 usd za nocleg w Delhi (Mumbaj jest droższy, my spałyśmy za darmo w mieszkaniu znajomego).  Przeciętnie jednak płaciłyśmy ok. 20 usd za pokój z łazienką i ciepłą wodą.  Osobnym rozdziałem jest Goa.  Płaciłyśmy absurdalne 45 usd za pokój z brudną łazienką i paroma karaluchami na stanie, ale był to okres między świętami a Nowym Rokiem – szczyt sezonu.  Dodatkowo byłyśmy tam krótko i zarezerwowałyśmy nocleg w ostatniej chwili przez internet.  Gdybyśmy poszukały czegoś po przyjeździe, na pewno znalazłybyśmy tańsze lokum. 

Jedzenie – w knajpkach dla miejscowych za 1 usd (plus parę centów za chlebek) dostawałyśmy pyszne danie, którym można było się najeść.  Za 2 usd można zjeść thali, czyli danie składające się z kilku mniejszych potraw, ryżu i chleba.  Porządne thali wykarmi dwie średnio głodne osoby.  W knajpach nastawionych na turystów ceny za danie zaczynają się od 2,5 usd.  Za posiłek z napojem trzeba zapłacić ok. 5 usd.  Najtańsze piwo można kupić w Delhi – 1,25 usd.  Najdroższe w Uttar Pradesh – 3 usd za butelkę.  W knajpach ceny od 3 usd za butelkę w górę (im bardziej „spod lady”, tym droższe).  Napoje typu coca-cola – 0,5 usd. 

Transport – bilety na wagony drugiej klasy nieklimatyzowanej, czyli te nieziemsko zapchane, w których ludzie podróżują jak kartofle w worku, są bardzo tanie np. 2 usd za ok. 4 godzinną trasę.  Ale już klasy 3 AC/ 2 AC tak tanie nie są.  Z bilety płaciłyśmy ok. 10 usd za osobę za trasy dzienne (ok. 4 godzin jazdy np. trójkąt Delhi – Agra – Jaipur) do 35 usd za najdłuższą trasę Jhansi – Mumbaj (sypialny, 2 klasa AC).  Samolot na trasie Mumbaj – Goa i z powrotem wyniósł 160 usd od osoby, ale gdybyśmy kupiły bilet dwa tygodnie wcześniej, cena byłaby nawet o połowę niższa.  Transport miejski czyli autoriksze to zazwyczaj wydatek ok. 1 usd za podwiezienie z hotelu do centrum etc.  Dłuższa trasa, np. ok. 30 minut – 2-4 usd.  Z taksówek korzystałyśmy tylko w drodze z i na lotnisko – 10 usd.  Warto zaznaczyć, że ze względu na masowość procederu naciągania turystów, na większości lotnisk można wziąć tzw. przedpłaconą taksówkę (prepaid taxi), którą opłaca się z góry - cena zależy od miejsca przeznaczenia.  Kierowcy nie płaci się już wcale.  W dużych miastach są taksówki na telefon, uchodzące za bezpieczniejsze (w kontekście naciągania), choć nasza przygoda z Mumbaju dowodzi, że nie zawsze jest to prawda.  Wiozący nas na lotnisko taksówkarz, z którym została ustalona z góry cena (przy pomocy bardzo opiekujących się nami Hindusów, u których gościłyśmy w Mumbaju), w połowie trasy stwierdził, że jest duży ruch (!!! W Mumbaju jest zawsze duży ruch), w związku z czym nadrabia drogi, a więc cena za naszą trasę rośnie w tym momencie o 100 rupii.  Co mogłyśmy zrobić?  Wysiąść w środku slumsu, w którym się akurat wtedy znajdowaliśmy?  Zapłaciłyśmy choć wyraźnie powiedziałyśmy mu co o nim sądzimy.  Jesteśmy pewne, że nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. 

Wstępy do zabytków – od 2,5 usd do 17 usd za Taj Mahal

3 komentarze:

  1. Jestem pod wielkim wrażeniem, w szczególności dla odwagi takiej wyczeczki. Planuje z kolegą polecieć do Indii, w jakimś czasie po sezonie, jak nadaży się okazja taniego lotu :). Myśleliśmy, że tam jest dużo taniej, a tutaj Pani pisze, że taksówka 10dolarów, nocleg nawet 45 :(, czy poza sezonem jest naprawdę taniej? Czy w Indiach znają język angielski? Czy dużo kosztuje przewodnik/opiekun?

    Pozdrawiam

    Tomasz W.
    zbigniew32@tlen.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Tomaszu,
    można w Indiach przespać się za 5 usd, proszę tylko nastawić się na dosyć ekstremalne warunki. Delhi i Mumbaj są drogie, tutaj raczej trudno będzie znaleźć Panu tani nocleg, ale już poza tymi dwoma miastami na pewno jest Pan w stanie mieszkać dużo taniej niż my mieszkałyśmy - raczej proszę jednak nie liczyć na ciepłą wodę i prysznic, na pewno natomiast może Pan liczyć na karaluchy i pluskwy:-) My poruszałyśmy się pociągami klasy AC (klimatyzowane - w jednym z postów z Indii znajdzie Pan opis pociągów indyjskich), jeśli zdecyduje się Pan na podróże wagonami nieklimatyzowanymi, od razu będzie dużo taniej. Jedzenie jest tanie. Nasze uwagi o tym, że Indie są drogie wynikały z tego, że wjechałyśmy do nich po podróży przez Indochiny, które są bajecznie tanie i oferują bardzo przyzwoity standard tanich hostelików i transportu, w Indiach za dużo gorszy standard płaci się znacznie więcej. Po Indiach można podróżować bardzo tanio, tylko w standardzie, na który my byśmy się nie zdecydowały. Ale wiele osób to robi.

    Znajomość angielskiego nie jest powszechna, wbrew obiegowej opinii ale na dworcach, w hotelach i atrakcjach turystycznych się Pan dogada. Jeśli ktoś w Indiach odebrał jakąkolwiek edukację, zna angielski. Większość jednak nie zna, z tym, że Ci którzy pracują z turystami jako takim angielskim zazwyczaj władają. Nie znamy kosztów przewodników. W każdym mieście może Pan jednak poprosić w hotelu o załatwienie rikszarza, który będzie Was woził i robił za quasi przewodnika po danym mieście. Jeśli ma Pan dalsze pytania proszę o maila na paulina.pilch@gmail.com

    Pozdrawiamy
    J&P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuje za odpowiedz. W tej chwili zaczynam zatrudniać jakiegoś dyrektora firmy, aby wszystkim zarządzał i w niedalekim czasie wybieram się na podobną wycieczkę co Panie :). W te wakacje z dziećmi do Włoch. A we wrześniu/listopadzie, gdzieś z kolegą na miesiąc wyskoczymy :). Odezwę się na maila po wakacjach! Pozdrawiam ciepło!

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.